piątek, 10 lutego 2012

Sherlock Holmes


Miałem zamiar od razu zabrać się za recenzję kontynuacji "Sherlocka Holmesa", uznałem jednak, że warto wspomnieć wcześniej parę słów o oryginalnym filmie.
Mam dziwne podejrzenie, że samo twierdzenie "był epicki" nie liczy się jako recenzja, toteż poniżej wyliczam fakty, z których w naturalny sposób można to twierdzenie wyciągnąć.
A więc po pierwsze - sam Sherlock. Że Robert Downey w doskonały sposób odegra nawet najbardziej skopaną postać, wiadomo nie od dziś, ale w tym filmie otrzymał rolę skonstruowaną od początku do końca cudownie.
Nie zatracając kanonicznej sherlockowatości, filmowy detektyw znalazł się pod wyraźnym wpływem "Piratów z Karaibów" i cechy kapitana Sparrowa, jakie zyskał, sprawiają, że, w przeciwieństwie do kanonicznego, filmowego bohatera naprawdę da się lubić. Po prostu z bucowatego Angola z prozy Conan-Doyle'a twórcy filmu zrobili barwną i ekscentryczną osobistość, co do której naprawdę się czuje, dlaczego właśnie ona jest na pierwszym planie.
Doktor Watson w wykonaniu Jude'a Law z kolei skupiony jest, mam wrażenie, nie tyle na medycznej teraźniejszości, jak książkowy lekarz, co na jego wojskowej przeszłości. Także i ta postać wiele zyskuje, choć czasami mi się robiło tęskno do ostentacyjnie przygłupiego konowała z kanonicznych opowiadań.
Obsada drugoplanowa... Jeśli chodzi o Rachel McAdams, to ewidentnie stara się ona naśladować Helenę Bonham-Carter i nawet jej to wychodzi, choć sam fakt naśladowania nasuwa myśl, że Helcia zrobiłaby to lepiej.
Z kolei Mark Strong nie miał wiele do zagrania - to znaczy, jak się dostaje rolę masona-satanisty to raczej ciężko jest myśleć o subtelnej mimice i oszczędnej gestykulacji. Nie mam jednak na co narzekać w tym względzie.
Muzyka jest wspaniała. Po prostu idealnie oddaje holmesowy klimat. Podobnie zresztą jak imponujące napisy końcowe, z kadrami z filmu zmieniającymi się w książkowe ilustracje. Ktoś tam się naprawdę postarał.
Fabuła... Ujmę to tak: postać Holmesa nie jest jedynym, co w tym filmie jest pod wyraźnym wpływem "Piratów z Karaibów". Ale na litość - "Piraci z Karaibów" byli przecież epiccy, więc ich wpływ działa wciąż tylko na dobre.
Polecam ten film, polecam, i jeszcze raz polecam. Tak się robi filmy przygodowe. Tak się je w każdym razie powinno robić.

Ocena końcowa:
8+/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz