poniedziałek, 10 października 2011

Proces (wersja z 1993)


Wiele rozbieżności z oryginałem, za to idealnie zachowany klimat. Film nieprzegadany, za to z częstymi dłużyznami. Występuje Anthony Hopkins, którego nie znoszę, ale gra zadziwiająco dobrze.
Zdecydowanie, do tego filmu mam bardzo mieszane uczucia.
Akcja jest dużo mniej surrealistycznie ukazana niż w powieści i to bym przypisał jako minus. Pan Jones bierze to wszystko nieco zbyt na poważnie i trochę za dużo chce przekazać, przez co miejscami otrzymujemy metafizyczny miszmasz bez ładu i składu. Miszmasz całkiem sympatyczny, ale na dłuższą metę nużący.
Doskonale, trzeba przyznać, odtworzony został sam Józef K. MacLachlan gra... Oszczędnie. A, należy dodać, w moich ustach jest to wyraz najwyższego uznania dla aktora. A ten jest tego uznania niewątpliwie godzien. Może nie pochodzi z najwyższej półki, ale ma predyspozycje, aby na tę półkę się wspiąć.
A skoro już jesteśmy przy grze aktorskiej - zachwyciła mnie rola Hopkinsa. Autentycznie mnie zachwyciła. Pewnie, trwało to może 15 minut pod koniec, więc ładowanie tego aktora na plakaty trąciło komerchą na kilometr, ale ten właśnie kwadrans naprawdę poprawił moje mniemanie o panu Anthonym (które to mniemanie po "Milczeniu owiec" było bardzo, bardzo, bardzo niskie) i skłania mnie do rozejrzenia się jeszcze za filmami, w których występuje.
Poza tym aktorzy znośni, ale bez ekscesów negatywnych ani pozytywnych. Może warto tu wspomnieć o występie Polly Walker, aczkolwiek wiele do grania to akurat ona nie miała.
Muzyka... Występuje. Tyle mam na ten temat do powiedzenia. Jest jedną z tych nijakich ścieżek dźwiękowych, o których zapomina się jeszcze w trakcie ich słuchania.
Scenariusz - świetny. Dialogi brzmią tam naturalnie, gdzie mają brzmieć naturalnie i tyle w tym temacie.
Ocena ogólna to jednak szkolna czwóra. Dlaczego nie piątka? Bo film niedociągnięcia swoje ma. Wspomniane dłużyzny dają się we znaki coraz bardziej, co jest tym bardziej irytujące, że zakończenie naprawdę warto zobaczyć. Generalnie opieram się na zasadzie, że film nie powinien być nudny. Nie mówię zaraz, że musi się koniecznie coś w nim dziać - w takim "Milczeniu" Bergmana nie działo się nic, a było genialne. Ale jeśli film nie posiada fabuły (lub posiada jej za mało) to powinien mieć czym to nadrobić. "Proces" nie bardzo się stosował do tej reguły.
Mimo wszystko, warto zobaczyć. I tego się trzymajmy.

Ocena końcowa:
7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz