czwartek, 1 września 2011

Księżniczka Mononoke


Po każdym filmie Miyazakiego uznaję, że było to dzieło epickie, aczkolwiek kompletnie nie rozumiem, o co w nim chodziło. Po obejrzeniu "Księżniczki Mononoke" uznałem: "Raaany. To było epickie. Tylko o co w tym, do cholery, chodziło?"...
Tak, tradycyjnie fabuła jest pogmatwana, przepełniona dziwacznymi mistycyzmami i zaskakująco ekspresowo poprowadzonymi wątkami miłosnymi (w tym przypadku jednym, ale naprawdę błyskawicznym). I jest także - niestety, ale nie mam na to innego określenia - totalnie, niezaprzeczalnie, nieprawdopodobnie epicka. Czysta epickość, jakiej można doświadczyć jedynie w tego rodzaju baśniowym anime.
Ale do rzeczy.
Animacja jest wprost doskonała, niczego innego zresztą się po dziele Miyazakiego nie spodziewałem. Kreska miła dla oka, ruchy płynne, postaci proporcjonalne acz nierezygnujące z klasycznych kanonów japońskiej animacji.
Dubbing - nie wiem, jak jest z japońskim, ale ten angielski jest bardzo dobrze zrobiony. Może tylko San brzmi na nieco starszą niż wygląda, ale to jest tylko takie moje tradycyjne czepialstwo.
Bohaterowie - jak to bywa - dość płascy, ale sympatyczni. Zarówno San, jak i Ashitaka właściwie nie posiadają osobowości, ale w jakiś niewytłumaczalny sposób da się ich lubić. Jedyne, na co pragnę naprawdę zwrócić uwagę to czarny charakter, kapłan Dzigo. Naprawdę doskonale skonstruowana postać - tym bardziej, że to tak naprawdę nawet nie jest zły człowiek. Nie ma w nim nienawiści, po prostu bez skrupułów czy zahamowań moralnych za wszelką cenę stara się wypełnić swoją misję. Rzadka i odważna decyzja w konstrukcji kreskówkowego bad-guy'a, nawet jak na anime.
Muzyka jest trochę irytująca, zwłaszcza końcowa piosenka, ale nie jest to nic, co by utrudniało odbiór filmu.
No i wreszcie - fabuła. Zostawiłem ją tym razem na koniec, a to dlatego, że naprawdę do tej pory nie mogę się w niej połapać. Przypomina mi się okres w dzieciństwie, kiedy jedynym kanałem z bajkami, jaki miałem, był program węgierski. Oglądało się na nim różne dziwne kreskówki i niby rozumiało się zarys akcji, ale pewne niuanse pozostawały tajemnicą. Identycznie jest z tym filmem. Fabuła jest radośnie pogmatwana i niezrozumiała, do tego pełna skrótów myślowych. Jakimś cudem jednak nawet to nie przeszkadza w odbiorze. Cały Miyazaki, inaczej mówiąc.
Polecam każdemu fanowi anime, fanowi Miyazakiego i fanowi mistycznych historyj o walce Lasu z Cywilizacją. "Mononoke" to film, który zaskakuje w wielu punktach - ale wyłącznie pozytywnie.

Ocena końcowa:
9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz