niedziela, 3 czerwca 2012

Nietykalni


Na wstępie zaznaczę, że zachwytów nad tym filmem nie rozumiem i zbyt łatwo nie zrozumiem. Nie jestem wielkim fanem tego typu "dramatów inwalidzkich", a mimo to oglądałem masę filmów o fabule niemal słowo w słowo identycznej z "Nietykalnymi": bogaty kaleka zatrudnia prostego-chłopaka-z-ulicy, po czym się zaprzyjaźniają, koniec.
Miło ze strony tego filmu, że nie wykorzystał kliszy nagle-utraconego-zaufania, ale mimo wszystko nie ma się za bardzo czym zachwycać.
Pomijając jednak sztampowość fabuły, jest to filmik zrealizowany naprawdę dobrze. Gra aktorska nie zachwyca, ale jest na jak najbardziej przyzwoitym poziomie, dialogi brzmią naturalnie i można czerpać z seansu niewątpliwą przyjemność. Zadziwiająco przyjemnie ogląda się nawet sceny tak sztampowe, jak zderzenie kultur w postaci przeciwstawienia muzyki klasycznej i imprezowego jazzu - motyw występujący w różnych wariantach w tysiącach różnych filmów, szczególnie tych o tematyce rockowej (jak taki choćby Jack Black nie wstawi przynajmniej jednej takiej sceny, to jest chyba chory). Poza tym - o czym warto wspomnieć - sztampowość ta nie niesie ze sobą pretensjonalności, co - szczególnie we francuskim kinie - jest przyjemnym zaskoczeniem. Sporym atutem filmu było też zakończenie - jedyny chyba jego element, który nie jest radosną sztampą.
Polecam każdemu, kto lubi ckliwe, francuskie filmy. Kto czerpał przyjemność z "Amelii" czy "Pana od muzyki", z pewnością zasmakuje i w "Nietykalnych". Pozostałych schematyczność filmu może drażnić - ale cóż, jeszcze się taki nie urodził...

Ocena końcowa:
7+/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz